Jest sesja, wiec kazdy student

Jest sesja, wiec kazdy student bedzie wiedzial dokladnie o czym mowie... Znacie to uczucie, kiedy siedzi sie przed materialami z wylkadow, podrecznikami i notatkami pieknie ulozonymi na biurku i za nic nie mozena zmusic sie do nauki?

Po kilku sesjach czlowiek juz po prostu nie potrafi sie uczyc, poniewaz wczesniej uczyl sie zbyt duzo, zbyt intensywnie i w zbyt duzym stresie. To smutny stan, ktory mozna okreslic mianem 'wypalenia sie'.
Sesja jednak nie jest taka zla, poniewaz wczesniej czy pozniej musi sie skonczyc. Niezaleznie od tego, czy udalo nam sie zmusic do uczenia sie przez kilka godzin czy kilka dni, egzamin w koncu przyjdzie i pojdzie. Zakladajac odrobine szczescia, nie oblejemy go i mamy caly ambaras z glowy.

Co innego, jesli projekt, ktorego sie podjelismy nie skonczy sie sam, dopuki go nie wykonczymy osobiscie. W zeszlym roku podjalem sie takiego projektu (stworzenie content-management systemu na potrzeby swojego wydzialu). Siedzialem nad nim dniami i nocami, az wreszcie udalo mi sie go skonczyc w styczniu, przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii.

Problem polega na tym, ze udalo mi sie go skonczyc w srodowisku Windows, a teraz musze go przeniesc na serwer unixowy. Zadanie niby niezbyt zlozone, ale ciagnie sie za mna od kilku dobrych miesiecy, z tego powodu, ze za kazdym razem gdy usiade spowrotem do tego kodu...

Wiecie jak jest z ta nauka... po prostu nie idzie... a do tego nie mam uprawnien admina na serwerze, a sam admin jest zbyt zajety, zeby mi pomagac... straszna sprawa.

No nic, ogolnie jest to lekcja na cale zycie moje; a nawet kilka lekcji:
- nigdy nie pracuj tak ciezko, zeby (za przeproszeniem) rzygac tym co robisz
- nie podejmuj sie projektow, ktore normalnie realizowalaby brygada 10 osob
- jesli juz czyms (za przeproszeniem) rzygasz, to podziel to na male porcje i wykonuj je pojedynczo, zeby nie zwariowac...

No nic, koncze marudzenie i ide cos zrobic...