Fikcje
Czytanie Borgesa to przygoda, ktora wiekszosc osob rozpoczyna dwa razy, nim w pelni zacznie cieszyc sie lektura. Za pierwszym razem trudno jest ustosunkowac sie do pism tego autora, poswieconych wszystkiemu, wiec w sumie niczemu. Nie wiadmo jak zareagowac na esej, w ktorym przywolywany jest 'Don Kichote', Biblia i jakis malo znany argentynski mysliciel, a ktory poswiecony jest zabiegowi umieszczania autora w jego wlasnych pismach.
Olsnienie nastepuje dopiero w momencie, w ktorym czytelnik zdaje sobie sprawe, ze zarowno on jak i sam Borges pojawiaja sie w tym eseju.
Wlasciwie nie wiem, czy esej to odpowiednie slowo. Problemy z Borgesem pojawiaja sie juz przy probie okreslenia formy i gatunku literackiego, w ktorym tworzy. Pisze eseje w Polskim znaczeniu tego slowa, czyli szkice literackie, krotkie rozprawy ujmujace okreslony temat w sposob subiektywny, laczac proze artystyczna, naukowa i publicystyczna. Nie sa to rozprawki analityczne i moze to jest takie zaskakujace gdy pierwszy raz sie z Borgesem spotyka.
Kazdy jego esej jest zamknieta caloscia, ktora wpasowuje sie w ciekawy sposob w przerozne konteksty: kulturowe, historyczne, filozoficzne, a rowniez osobiste. W kazdej pracy przywoluje on ktoregos ze swoich ulubionych filozofow (Platona, Berleya, Hume'a, etc.), ale nie dokonuje analizy ich dziel, raczej zlewa je ze soba, laczy w dziwny spobob i wrecza Tobie gotowy twor jako intelektualna zagwostke. Gdybym ja przyznawal takie tytuly, nazwalbym go prawdziwym postmodernistycznym filozofem.
Jedno jest pewne. Jego eseje wywoluja bardzo dziwny nastroj, pewien intelektualny niepokoj, poczucie niezaspokojonej ciekawosci... Opisuje on paradoksy w taki sposob, jakby byly naturalnymi rzeczami, a swiat opisuje tak jakby byl paradoksem.
Serdecznie polecam Wam dwukrotna lekture Borgesa.