Michał Karzyński

Buddysta i Kapitalista

“W końcu to ludzie zamożni robią znacznie lepszy użytek ze swoich funduszy niż rządowi biurokraci.”
RAYMOND J. KEATING (IHT)

Otaczają mnie meble, komputer, telefon, za oknem droga, sklepy, samochody. Wszystkie te rzeczy są dla mnie dostępne, są gotowe służyć mi pomocą, gwarantować wygodę, bezpieczeństwo. Za każdą z tych rzeczy z kolei stoją niezliczeni ludzie, którzy poświęcają swój czas i energię by rzeczy te były zawsze w zasięgu moich rąk. Jakże nieskończone jest ludzkie dobro otaczające mnie każdego dnia, jak łaskawi wszyscy ludzie…

Ten buddyjski sposób patrzenia na świat jest raczej obcy nam, ludziom zachodu. Jesteśmy bardziej skorzy dopatrywać się chciwości niż dobra w motywach otaczających nas ludzi. After all, business is business. Który z tych sposobów patrzenia na świat jest lepszy lub bardziej inspirujący to temat na długą dyskusję, ale kto ma tu rację?

Patrząc racjonalnie na postawę Buddysty i kapitalisty możemy łatwo dość do wniosku, że racji nie ma ani jeden ani drugi. Wynika to z prostej przyczyny, mianowicie takiej, że niektórzy kierują się bardziej wyrozumiałością, a niektórzy głównie chciwością. Nikt jednak, a tym bardziej żadne społeczeństwo czy cywilizacja nie kieruje się tylko jednym.

W takim razie, co jest motorem decyzyjnym napedzającym współczesną gospodarkę? Jest nim to co ekonomiści lubią nazywać “niewidzialną ręką rynku”. Jest to łączny skutek wszystkich decyzji podejmowanych przez zarządy korporacji, rządy i osoby handlujące akcjami. Zrozumienie działania rynku okazuje się bardzo trudne, a przewidywanie gdzie niewidzialna dłoń zabierze nas w przyszłości (nawet niedalekiej) jest praktycznie niemożliwe. W 2002 roku Daniel Kahneman otrzymał nagrodę Nobla za wykazanie, że ludzie będący odpowiedzialni za decyzje finansowe często zachowują się irracjonalnie, więc modelowanie rynku na podstawie racjonalnych przesłanek jest niemożliwe.

Jedno jest jednak pewne, kto ma pieniądze ma władze. To właśnie ludzie bogaci, a szerzej, ich korporacje decydują gdzie i kogo zatrudnią, od kogo będą kupować, z kim będą współpracować, a z kim nie. Te decyzje mają namacalną wartość dla ludzi, gdyż oznaczają one możliwość znalezienia pracy lub jej brak.

A więc kto powinien mieć pieniądze? Pan Raymond J. Keating twierdzi, że najlepiej spisują się one w rękach bogaczy, a nie w rękach rządów. To, że rządy potrafią pieniądze marnować wiemy wszyscy. Z doświadczeń komunizmu wiemy, ze jeśli jedynie aparat władzy dysponuje kapitałem to skutki są opłakane. Ale z drugiej strony spójrzmy na Afrykę. Ten kontynent jest tak biedny, że trudno mówić o pieniądzach posiadanych przez tamtejsze rządy. Pieniądze którymi dysponują te zadłużone kraje są tak niewielkie, że kilka większych korporacji mogłoby je wykupić, gdyby tylko im się to opłacało. Decyzje podejmowane przez świat biznesu często oznaczają być albo nie być dla państw Afrykańskich. Mamy więc wspaniały model tego co dzieje się gdy naprawdę rządzą korporacje. Te międzynarodowe giganty często zapewniają wielkie zyski i zatrudnienie swoim amerykańskim lub europejskim oddziałom, ale z Afryki importują tylko surowce narzucając ceny o jakich nie mogłyby marzyć w domu.

No więc komu dać te nieszczęsne pieniądze? Czy powinny one pozostać na kontach bezdusznych przedsiębiorstw, czy trafić do kieszeni biurokratów? W naszym demokratycznym świecie nie możemy pozwolić na to, żeby władza pozostawała w rękach nieobieralnych władz – zarządów wielkich firm. Moim zdaniem, podatki powinny być tak niskie, żeby nie dławić gospodarki, ale nie niższe. Aby demokracja była rzeczywiście władzą ludu, a nie “niewidzialnej ręki rynku” podatki muszą być wysokie. Tylko w ten sposób za decyzjami podejmowanymi przez obieralne gabinety, stać będą środki konieczne by je realizować.

Polsce jeszcze daleko do podejmowania takich decyzji. Musimy najpierw rozkręcić naszą gospodarkę, obniżając podatki i redukując biurokrację na którą nas nie stać. Tym nie mniej, kiedy to już się uda, to przyda nam się państwo opiekuńcze, które zapewni nam edukację, zdrowie, drogi, dynamiczną kulturę, etc.
Musimy też myśleć w większych skalach. Wkraczamy do opiekuńczego super-państwa jakim jest Unia Europejska, niech nam wyjdzie to na dobre. Afryka jednak pozostaje biedna, wiec potrzebne są jeszcze większe, globalne struktury, które dbać będą o zachowanie zasad fair-trade. Czy doczekamy się uczciwej konkurencji dla Światowej Organizacji Handlu?


Comments